Prolog:
Planeta Ziemia.
Zżera ją robactwo.
To ludzkość – jakże piękny pasożyt.
Właśnie z jej powodu „Coś” odwiedziło nas ostatnio.
Pewne osobliwe połączenie entomologa i konesera sztuki postanowiło przyjrzeć się nam z bliska. Co ciekawe, chyba z tego samego powodu dla którego my patrzymy na obrazy Pollocka.
Co?
Szum, pisk, swędzenie. Czyżby strzeliła banieczka świeżego miodku w uchu?
A skąd, to tylko standardowa reakcja na mentalny przekaz, który dotarł był do Smąka tuż przed przebudzeniem. Kiedy rozdzwoniło mu się w trzecim uchu, musiał szybko wyciągnąć spod łóżka właściwą faję. Grubaśną rybkę, specjalnie na takie okazje nabitą hiperprzestrzenną kannabą – szylekmą – pozwalającą na telepatyczną łączność z duchowym Internetem. I jak zwykle, pierwszy buch okazał na tyle pomocny, że pomógł Smąkowi odebrać komunikat i otworzyć oczy.
Tylko dzięki takiej technice Smąki Kąk potrafił zapamiętać cokolwiek z telepatii. Ów mentalny komunikat, który wciąż jeszcze rozbrzmiewał mu pod czaszką brzmiał: „Przyjeżdżam po południu! Pollock jest w Centrum Sztuki Współczesnej! Ciocia Frania!”.
Pomimo, że zrozumienie wypowiedzi nie powinno nastręczać trudności, natychmiast włączył się Kąkowi wewnętrzny gaduła. I od razu zrobił swoje. Po chwili informacja brzmiała już ciut inaczej. „O, jak fajowo„ – kąkało w Smąku – „że jakiś pozaziemski przybysz zamierza dzisiaj do mnie wpaść. Świetnie się składa, bo akurat w CSW wystawiają prace słynnego Polaka!”
Ciocia przyleciała z Frankfurtu punktualnie, ale nikt jej nie odebrał, pomimo że rano rozmawiała ze swoim siostrzeńcem przez telefon. Smąk w tym czasie zajęty był przygotowywaniem mieszanki translacyjnej, która miała mu umożliwić porozumienie z przybyszem z kosmosu. Tuningował się intensywnie, święcie przekonany, że zaraz zjawi się u niego kosmita, który planuje z nim obejrzeć polską sztukę współczesną.
-O, ciocia! Kompletnie wyleciało mi z głowy, że miałaś przyjechać! – uśmiechnął się, kiedy krewna nakryła go z potężną szylekmą w płucach. Jego umysł działał już na pełnych obrotach, w obu płaszczyznach znaczeniowych.
Wewnętrznie rozmawiał z kosmitą a warstwa translacyjna przekładała trudne pojęcia z kosmicznego esperanto na banalne zwroty grzecznościowe. Z zadowoleniem skonstatował, że mechanizm działa bez przebić. Czyli spotkanie przebiegało gładko.
Moglibyśmy na zmianę cytować dialog odbywający się po obu stronach barykady. Jednak poprzestaniemy na rozmowie Smąka z kosmitą, ponieważ wynurzenia cioci o Pollocku raczej nie należały do najciekawszych.
– Co tam słychać, ciociu ? – zapytał Kąk mając na myśli : „Jak minęła podróż międzygwiezdna? „
-Świetnie – odparli jednocześnie (ciocia/kosmita). Ciocia ciągnęła swoje, jednak Smąk wolał skoncentrować się na relacji z wędrówki pozaziemskiej. Daleki gość opowiadał: „Podróż naprawdę poszła bardzo sprawnie. Elegancko skompresowałem się do punktu, a ponieważ idea punktu istnieje w każdym punkcie, tak więc mogłem od razu rozpakować się tutaj.”
Tak sobie dyskutowali łażąc niespiesznie po CSW, gdy wtem Smąka zamurowało. Przed nim na ścianie wisiała wielka rama, do której ktoś wlał zawiesinę z kropek, plamek i kresek, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak brudne akwarium.
-O rany, ale dokładny…- mamrotał oniemiały – Te plamki, co za fantastyczne skojarzenia. Czy to moje … myśli? – wzdrygnął się zaskoczony. W końcu olśniło go a wręcz trochę zawstydziło, że przed nim na ścianie wisi jego zupełnie nagi umysł i każdy może sobie do niego zajrzeć.
-Ale zaraz, coś tu jest nie tak! – syknął, kiedy dostrzegł kilka obrażających go błędów.
Alarm uruchomił się prawie natychmiast. Na szczęście Smąk zdążył dokonać niezbędnych korekcji markerem, zanim strażnicy zdołali go odciągnąć.
Sąd skazał Smąka, znanego od lat z niepoczytalności, na 150 godzin przeprowadzania dzieci przez jezdnię w stroju biedronki .
W tym samym czasie w Ameryce inny kosmita, pewien kurator z Musem of Modern Art, długo oceniał szkody dokonane na Pollocku w Polsce. W końcu uznał, że obraz wygląda teraz o niebo lepiej. Co więcej, dzieło w obecnym kształcie zawierało w sobie wszystko, czego ów osobnik szukał na ziemi.
– Samo sedno ludzkości! – wykrzyknął i umarł na zawał. Tak bardzo spieszyło mu się by pochwalić się tym nowym odkryciem u swoich.
(z tomiku „Ozdrowieńcy”, 2011)
No Comments