Ów obcy

By:: Maksy Wolda
11 października 2011

Do flaszki usiedliśmy we trzech: ja, obcy i Zdzisiek. Szczerze mówiąc lepiej gadało mi sie z obcym, bo Zdzisiek po litrze wszedł na pasmo takich zakłóceń, że kurwy zagłuszały jakikolwiek sens. Dlatego ucieszyłem się, gdy dość szybko zasnął.

Natychmiast ożywiła się moja dyskusja z przybyszem z Zeta Reticuli.  Gadaliśmy o tak fantastycznych rzeczach, że aż przypomniały mi się lata młodości, które straciłem na wybujałych lekturach i wyrafinowanych grach słowotwórczych. Wróciłem z nostalgią do czasów, kiedy jeszcze wierzyło się, że filozofia jest ważniejsza niż alkohol. Słowa płynęły wartkim strumieniem w rytm wypijanych kieliszków.

Niestety przy 3 litrze już nawet ogórki dołączyły do wyrafinowanej dysputy o życiu pozaziemskim, a delirium mocno przebijało przez zakamarki rzeczywistości. Wtedy okazało się, że obcy chce mnie zgwałcić. Wpierw zabrał się do całowania. Z tego udało mi się jakoś wywinąć, ale kiedy pokazał mi niczego sobie, wilgotne cycochy i podwinął kieckę odsłaniając coś, co można by nazwać łonem – przepadłem. Fakt, że się nawet zdziwiłem, że to samica. Na trzeźwo osobnik był tak brzydki, że w ogóle nie podejrzewałem żadnej płci.

Byłem już tak zatruty, że propozycja  wpełźnięcia do ciepłego kącika u mamusi, stanowiła kuszącą alternatywę wobec białych myszek i robactwa harcującego przed oczami. Mlaszcząca jama filozoficzna zapraszała mnie gorąco, więc w końcu jej uległem. Ów obcy prosił mnie, kiedy już znajdę się w środku, o połączenie dwóch gruczołów. Istota ta pomimo, że zapładniała się sama, potrzebowała kogoś do zetknięcia właściwych organelli.

Z trudem wcisnąłem głowę do krocza. Wnętrze pachniało porodem i goździkami. Nie było łatwo wpełznąć do środka, ale w końcu całkowicie skryłem sie w baniaku łonowym. Na szczęście goszcząca mnie istota przystawiła lampkę do swojego brzucha, więc dzięki światłu sączącemu się poprzez naciągnięte ściany, nie czułem dużego dyskomfortu. W zasadzie miałem wrażenie, że siedzę w trochę za ciasnym namiocie i bawię się Indian chowających sie przed dinozaurami. Nie mogę powiedzieć, że było jakoś nie miło.

W końcu namacałem niewielkie wymię i zacząłem ciągnąć. Drugą rękę wystawiłem na zewnątrz, by wydłubać łechtaczkę. Bardzo mocno ciągnąłem oba organy, starając się ze wszystkich się zetknąć je ze sobą. Słyszałem dopingujący mnie głos.

-Jeszcze trochę, jeszcze trochę, dasz radę.

Pociłem sie niemiłosiernie wewnątrz tego ciasnego namiotu rodnego. W końcu jeden koniec trącił drugi.

W tym momencie organizm gospodarza gwałtownie zacisnął się wokół mnie w bolesnym skurczu. Spazm zatrzasnął wejście, zgasło światło, a do komory zaczął sikać śluz. Próbowałem krzyczeć, wierzgałem  – na próżno. Płyn wypełnił całą dostępną przestrzeń i zatkał mi krtań i nos.

Skurwysyn załatwił mnie na amen.

Kiedy kałdun zatopił się w glucie macicznym, zaczęły nim targać fale skurczów. Trwało to moment, po czym wszystko uspokoiło się, a miażdżąca mnie macica rozszerzyła się.

Po kroczu, przez które przeszedłem, nie było śladu. Za to z drugiej strony rozwarł się tunel. Skołowany tym co się wokół mnie dzieje, zacząłem nim pełznąć. Chwilę czołgałem się, gdy wtem padłem do kolejnej jamy, która tym razem była większa i miała przezroczyste ścianki. Pęcherz obejmował kilka metrów powierzchni i do wysokości kolan wypełniał go mleczny płyn.

Usłyszałem chemiczny głos:

Uff. O wreszcie udało się nam przeskoczyć.

-Co? – zapytałem.

-Dzięki orgazmom mogę skakać z jednego końca wszechświata na drugi.

-Co? – powtórzyłem .

Obcy westchnął.

-Szczytowałem w czasie pożerania twojego układu nerwowego. Teraz jesteś symulowany w mojej własnej korze mózgowej. Pomimo, że wciąż wydaje ci się, że jesteś sobą. Ale ty sam i świat który cie otacza jest moją własną projekcją. Rozgość się, jesteś w mojej głowie. Od teraz będziesz zajmował ten bąbel percepcyjny na mojej skórze, kolejne oko i od teraz będziemy wspólnie oglądać wszechświat.

Nie mogłem dojść do siebie. Ryczałem, wrzeszczałem, skakałem. Widziałem swoje ciało, ręce i nogi – działały jak należy. Wszystko było takie realne. Ale jednocześnie przecież siedziałem w tej przezroczystej bańce bez wyjścia, wypełnionej bardzo smacznym płynem, w który wiele razy upadałem. Miałem przeświadczenie, że maź służy jako system komunikacyjny całego organizmu i szumi od chemii komunikatów pochodzących z podobnych pomieszczeń.  

Stałem się częścią organizmu statku matki, który odstąpił mi część swojego naskórkowego układu nerwowego, by mnie na nim symulować. Na zewnątrz przezroczystego pęcherza obserwowałem pieniące się fraktale – atmosferę jakiejś nieznanej planety.

Ach, a mogłem sie zwyczajnie zachlać…

I w tym momencie, jak gdyby nigdy nic – ciach!, powróciłem do stołu przy którym uprzednio siedziałem z kosmitą. Wrażenie miałem takie, jakby przez chwilę urwał mi się film w trakcie wizyty w kiblu.

Zdzisiek głośno chrapał.

Ale kosmata szczerzyła gębę w uśmiechu.

-Co to było? – zapytałem wstrząśnięty realnością ostatniego przeżycia.

-Co to jest! – mrugnął do mnie porozumiewawczo przybysz. – Popatrz jesteś tu – wskazał zielonego pryszcza na swoim nosie. – Ale zmieniłem zdanie i jednak powróciliśmy do tego miejsca, byś łagodniej zaczął sie przyzwyczajać do tego, że jesteś moją częścią.

-To znaczy, że co? Że nie jestem w swoim domu i tamto delirium było prawdą?

-Oczywiście. Dopiero teraz widzisz świat specjalnie spreparowany pod siebie. Na razie wydaje ci się, że wszystko jest w porządku, ale powoli zaczniesz sie dostrzegać różnice. Przywróciłem go tylko dla tego, byś mógł pojąć mój umysł.

Obcy  popukał w blat stołu:.– Oto konstrukt, duplikat służący temu, byś nie oszalał.

Dopiłem resztkę wódki prosto z butelki.

Cholerstwo ziewnęło:

– Zacznij się przyzwyczajać. Ucz się, czytaj, oglądaj telewizję. Coraz więcej spraw wyda ci się dziwacznych. Te nieścisłości pozwolą ci pojąć mnie. Jak będziesz gotowy to wrócimy do prawdziwej rzeczywistości. Jesteś nie tyle moim gościem, ale także obiektem moich badań. Poznaję napotkane inteligentne życia smakując je w sobie.

Dopił swój kieliszek. – Czy wiesz, że lubię te wasze zwyczaje podtruwania sie etylem? Ale mniejsza o to. Zbudowałem ci świat wedle twoich oczekiwań, ale nie wiem o nim wszystkiego. Znaczy o twoim świecie wiem tyle co i ty. Umówmy się, że co jakiś czas wpadnę i sobie pogadamy. Co ty na to? A wiesz, że każdy gatunek inteligentny, który napotkałem do tej pory i którego osobniki noszę na swojej skórze, posiada całkowicie odmienny świat. Zaręczam cię, że obejmująca je wszystko, prawdziwa rzeczywistość to coś zaiste niewyobrażalnego.

Po tych słowach gość wyszedł.

Byłem tak naprany, że nawet nie mogłem dać mu na odchodne w mordę, a się kurwa, przecież tak dopraszał. Na Zdziśka też nie było co liczyć.

Z drugiej strony, co teraz miałem o tym wszystkich myśleć? Czy rzeczywiście rozglądałem sie po fałszywej rzeczywistości, uwieziony w piździe kosmity? Czy może powinienem po prostu poczekać, aż minie to okropne delirium.

A co, jeśli mi już nigdy nie odpuści?

Category: Inne | RSS 2.0 Both comments and pings are currently closed.

No Comments