Na drewnianym pomoście zbudowanym z ciepła, wystawionym tuż ponad taflą wielkiego rozlewiska marzeń, snów, obłędów leżą dwie postacie.
Nogi dyndają im zanurzone po kostki w orzeźwiających możliwościach, w życiodajnych wodach skrytych pragnień.
Woda jest idealna, a w stopy łaskoczą delfiny wglądów.
We wnętrzu wspólnym – z dala zamruczało ja guara maciemoc – świetliste istoty już prawie całkiem zlały się w JEDNO.
To my sobie tak leżymy, ramie przy ramieniu, na ciepłych deskach, w tym sennym niespiesznym momencie.
A z nad, czy też z nad ponad napływa wielka przestrzeń.
I jeśli czasem oderwiesz te swoje błękitne oczy (jaguara), od tej niezmierzonej jasnej krainy i spojrzysz na mnie – momentalnie, nieodwołalnie krzyczymy.
No Comments